Tunelem na Południe – Strefa Zdemilitaryzowana DMZ cz.2

Napis DMZ przed wejściem do 3. Tunelu Infiltracji


TURYSTYCZNIE

Tunelem na Południe – Strefa Zdemilitaryzowana DMZ cz.2

2018, 2019


„Drut kolczasty z DMZ. Edycja limitowana” – czytam na pudełeczku stojącym na jednej z półek sklepu dla turystów. W opakowaniu widzę około pięciocentymetrowy kawałek zardzewiałego drutu z charakterystycznymi kolcami. Na obrazku w tle mapa dwóch Korei i czerwona granica między nimi. Cena 15 000 wonów. Raz na jakiś czas wojsko musi wymieniać drut wyznaczający linię graniczną MDL. A co ze starym? Ma się marnować? Pewnie, że nie! Tniemy go i pakujemy w pudełka jako pamiątki dla turystów. Jesteśmy W DMZ, kreatywność nie zna granic!

Wypoczynek na granicy

Drugą część zwiedzania DMZ zaczynamy w parku Imjingak, ostatnim miejscu na obrzeżu strefy, gdzie każdy może dojechać sam, bez pozwolenia i grupy zorganizowanej. Szeroki parking jest gęsto wypełniony samochodami prywatnymi, dla których jest to docelowe miejsce wycieczki oraz autokarami, które wkrótce ruszą przez kontrolę wojskową dalej, na zwiedzanie strefy.


Zabawa i łzy na granicy strefy DMZ - park Imjingak

W parku, jak wszędzie na tym dziwacznym wycinku kraju, atmosfera weekendowej sielanki miesza się z grozą wojny i podziału narodu. Pięknie utrzymana zieleń otacza parkowe alejki i altanę w tradycyjnym stylu. Tuż obok parkingu rozciąga się wesołe miasteczko, początkowo wydaje mi się upiornie bezludne, ale po jakimś czasie dostrzegam w nim kilkoro dzieci. Liczne grupy szkolne zwiedzające najeżoną minami DMZ to kolejny element ubarwiający obraz strefy.

W budynku, do którego idziemy, mieszczą się restauracje, kawiarnia i taras widokowy. Z tego miejsca można ogarnąć wzrokiem park i rzekę, ale by dojrzeć tereny Korei Północnej, trzeba pojechać znacznie dalej, w głąb DMZ. Jemy zapewniony przez agencję wycieczkową posiłek w iście koreańskim stylu „ppalli, ppalli”, czyli „szybko, szybko”. Ledwo zasiadamy do zastawionych suto stołów z patelniami pełnymi gotujących się bulgogi, gdy przed naszą grupą wyrasta młoda przewodniczka. Przedstawia się jako Claire i przejmuje nad nami opiekę. Radośnie zawiadamia, że mamy jakieś 10 minut na obiad i toaletę, bo czas goni. Udaje nam się utargować 20 minut! Jemy, jakby pod krzesłami ktoś rozpalił ogień.

Ołtarz Mangbaedan w parku Imjingak

Jesteśmy jednym – park Imjingak

Największą uwagę na terenie parku przykuwa lokomotywa parowa. Stoi niedaleko restauracji – brązowa, pordzewiała i podziurawiona kulami jak ser szwajcarski! Wojsko znalazło nieszczęsny wrak długo po wojnie, porzucony w krzakach i dobrze ukryty przez bujną zieleń. Podczas jednej z potyczek żołnierze Południa w obawie, że ich pociąg wpadnie w ręce wroga, wysadzili go niedaleko stacji Jangdan.  Siła eksplozji wyrzuciła lokomotywę  z torów i tak przetrwała ona długie lata. A teraz, przetransportowana do Imjingak, prezentuje się jak wymowny symbol wojennych zniszczeń.


Wrak lokomotywy parowej wysadzonej podczas wojny koreańskiej

Tysiące życzeń pokoju i zjednoczenia

Obok lokomotywy powiewają na wietrze tysiące kolorowych tasiemek przywiązanych do parkanu. To życzenia pokoju i zjednoczenia kraju. Wieszają je Koreańczycy odwiedzający ten ostatni przyczółek, do którego mogą dotrzeć samotnie, bez kontroli wojska. Młodzi ludzie żyjący dniem bieżącym nie myślą zbyt wiele o wojnie i podziale kraju, nie mają wspomnień swoich rodziców i dziadków. Żyją jednak ludzie posiadający członków rodziny po drugiej stronie granicy, ludzie pamiętający północ kraju i tęskniący za rodzinnymi miastami – wszyscy oni przyjeżdżają czasem do Imjingak, by pokłonić się w stronę Północy i przed ołtarzem Mangbaedan pomodlić się za tych, których nie mogą spotkać. Na pomoście obok lokomotywy wisi flaga z kształtem zjednoczonej Korei. "우리는 하나 다" [Uri nun hana da] – głosi napis – „Jesteśmy jednym”. Pod spodem setki podpisów przybywających tu ludzi…

"Jesteśmy jednym" - mapa zjednoczonej Korei na terenie parku Imjingak
Figura żołnierza Południa na terenie parku Imjingak

Zrobiło się smutno? Zbyt poważnie? No to szybko! Zróbmy teraz zdjęcie przy wielkich plastikowych figurach żołnierzy, które stoją nieopodal flagi. Co tu robią te plastikowe maszkary? Ano, jesteśmy w DMZ. Co chwila będziemy skakać od powagi do turystycznego absurdu.

Krecia robota - Tunel nr 3

Z tymi tunelami to było naprawdę i śmieszno,  i straszno. Bardziej straszno. W napiętej atmosferze po zakończeniu wojny koreańskiej liderzy Północy nie dawali za wygraną i opracowali sposób, jak  ponownie podejść i zaskoczyć południowych sąsiadów. Oto jak – tunelami! Wydrążyli głęboko pod ziemią kilka szlaków prowadzących pod granicą MDL wprost na Południe z myślą wpuszczenia do nich żołnierzy i dokonania desantu. Brzmi jak mrzonka? Pomysł miał duże szanse powodzenia, a prace nad przejściami były bardzo zaawansowane. Podziemne kopanie było zbyt duże, by nie wyjść na jaw i Koreańczycy z południa na różne sposoby dowiadywali się o istnieniu kolejnych tuneli.  Odnaleziono 4 z nich, ale eksperci szacują, że mogło powstać nawet koło 20. Nazywa się je tunelami infiltracji.

Wejście do 3. Tunelu Infiltracji, strefa DMZ

Odszukanie wszystkich obiektów jest , mimo dzisiejszych technologii, praktycznie niemożliwe, a to z powodu gęstego zaminowania terenu DMZ.
Turyści mają szansę obejrzeć jeden z tych obiektów – Tunel nr 3. Odnalezione w 1978 roku przejście wydrążono 73 metry pod powierzchnią ziemi.  Koniec tunelu dotarł najdalej – zaledwie 52 km od Seulu! A według wyliczeń przez godzinę mogło przez niego przedostać się 30 tys. żołnierzy! Szczęśliwie w odnalezieniu Tunelu nr 3 pomógł sam jego twórca, architekt, któremu udało się zbiec na Południe. Sam zgłosił się do wojska i poinformował o istnieniu tajnej przeprawy. Pomógł też zlokalizować miejsce, co przypłacił kalectwem – stanął na minie, która urwała mu obie nogi.

Figury żołnierzy przy wejściu do 3. Tunelu Infiltracji

Do oryginalnego północnokoreańskiego tunelu prowadzi dobudowane zejście. Dla tych, co mają słabsze nogi, zorganizowano nawet wagoniki na szynach. Szeroką rampą schodzimy z Ommą  na głębokość kilkupiętrowego budynku. Rząd turystów posuwa się w dół i dalej, w stronę końca korytarza. Drugi rząd w przeciwną stronę. Każdy z nas ma obowiązkowo na głowie żółty budowlany kask – rampa jest wysoka, ale oryginalny tunel  już niezbyt. Nie ma osoby, która chociaż raz nie zaliczyłaby uderzenia czołem w granit. Dziękujemy kaskom! Co chwila mijają nas grupki małoletnich uczniów wykrzykujących spontanicznie: „Hi! Hello! I am Korean!” na widok naszych europejskich twarzy. Odkrzykuję skwapliwie „Hi, hello!”. Powtarzamy tę wymianę serdecznych pozdrowień przez cały spacer mierzącym 265 metrów tunelem. Całość wynosi 1 635 metrów, ale dalej nie pójdziemy. Drogę zagradza betonowa zapora, a przed nią elektroniczny licznik odmierza kolejne dni od czasu zawieszenia broni. W zaporze zieje czernią świetlik. Staramy się przez niego zajrzeć w głąb.

‒ Niektórzy turyści wołają przez świetlik w nadziei, że ktoś po drugiej stronie usłyszy, ale nie liczcie na to – uprzedza nasza przewodniczka Claire –  Nikogo tam nie ma. Za tą ścianą stoją jeszcze dwie, a potem tunel jest zawalony. Zniszczyły go wycofujące się północne oddziały.


Pamiątki dla turystów sprzedawane w strefie DMZ

Część ścian tunelu pokrywa czarny osad. To jest dopiero historia! Kiedy wojsko Północy kopało tunel, liczono się z tym, że może on zostać odkryty. W takim wypadku żołnierze mieli udawać, że jest to… kopalnia węgla. Pokrywali więc ściany powłoką węgla, nie biorąc pod uwagę, że wszędzie wokół rozciąga się granitowa skała i chyba największy głupiec nie uwierzy w ten kamuflaż. No, nikt nie uwierzył.  Pozostałości węgla w tunelu wzbudzają śmiech także w nas.

Wracamy na górę, gdzie przy zejściu do tunelu rozciąga się strefa dla turystów. Obok ławek i szafek na torby mamy punkt zdjęciowy – dwa naturalnej wielkości manekiny (po twarzach widać, że to Amerykanin i Koreańczyk) ubrane w mundury  żołnierzy witają nas serdecznie w Trzecim Tunelu Infiltracji. Z drugiej strony holu sklep z pamiątkami. Przebiegam wzrokiem półki i obok wspomnianego wcześniej drutu kolczastego odkrywam breloczki w kształcie granatów, kubeczki i termosy w stylu wojskowym oraz przeurocze torby z postaciami żołnierzy Północy i Południa w stylu manga SD. Torba i kubeczki lądują w moim koszyku! Poza tymi gadżetami, bardzo reklamowaną  pamiątką z DMZ są wyrabiane tu z miejscowych składników czekoladki.

Wycinek drutu kolczastego z Linii Demarkacyjnej - pamiątka dla turystów

Przed budynkiem nie można przegapić jednego z najbardziej charakterystycznych punktów strefy – wielkiego kolorowego napisu złożonego z liter DMZ oraz pomnika symbolizującego zjednoczenie kraju – pękniętej na połowę kuli. Z całego serca życzę powodzenia metalowym postaciom, które z dwóch stron starają się podtrzymać kulę ramionami.

Symboliczny pomnik przed wejściem do 3. Tunelu Infiltracji, fot. A. Kamińska


Przyroda strefy DMZ , rolnicy-ryzykanci oraz kawiarnia z widokiem na Koreę Północną – dalszą część relacji o strefie przeczytacie w kolejnym wpisie.

Komentarze