Trauma króla Jeongjo – twierdza Suwon Hwaseong cz. 1


Hwaseomun - jedna z czterech bram twierdzy Hwaseong

TURYSTYCZNIE

Trauma króla Jeongjo – twierdza Suwon Hwaseong cz. 1

Suwon 2010, 2011, 2018

Wśród atrakcji miasta Suwon numerem jeden zawsze pozostaje ona – twierdza Hwaseong (kor. 화성), zabytek istotny dla całej Korei i ze względu na swoją unikatowość w 1997 roku wpisany na listę dziedzictwa ludzkości UNESCO. W rejestrach zabytków koreańskich – miejsce historyczne nr 3.

W górę! – mury obronne

Stoimy u podnóża kamiennych schodów i zadzieramy głowy, mrużąc oczy od słońca – Angelika, Unni i ja. Pomiędzy nami wózek spacerowy, a w nim Siostrzenica. Szerokie schody biegną w górę wzdłuż wznoszącej się linii murów i zdają się sięgać nieba, choć mamy świadomość, że prowadzą zaledwie na szczyt góry Paldalsan (kor. 팔달산). Potężna ściana biegnie przez 6 kilometrów łagodnymi meandrami po jego grzbiecie i zboczu, stopniowo schodząc pomiędzy budynki nowoczesnej infrastruktury. Otacza teren najstarszej części miasta, które z czasem rozprzestrzeniło się daleko poza jej bezpieczny cień. Przed nami najwyżej położony fragment i zarazem początek murów obronnych twierdzy Hwaseong.

Schody twierdzy na zboczu góry Paldalsan

Wzniesiona w XVIII wieku twierdza była szczytem technologicznym swoich czasów. Kunszt budowniczych można podziwiać do dziś. Mimo swej wiedzy jednak o windzie nie pomyśleli. Ani o tym, że ktoś kiedyś będzie chciał forsować schody ze spacerowym wózkiem dziecięcym. My nie mamy wyjścia. Biorę Siostrzenicę na ręce, a Angelika i Unni łapią za wózek i tak żmudnie pokonujemy kolejne stopnie. Siostrzenica rozgląda się ciekawie, nieświadoma tego, że kilka lat później będzie zdobywać te schody na własnych nogach, w ekipie powiększonej o Agatę i swoje młodsze rodzeństwo. I wcale nie będzie zachwycona. Na razie jednak nie ma czym się martwić.

Perła w koronie zabytków Korei jest dziełem króla Jeongjo, władcy z dynastii Joseon, sprawującego rządy w latach 1776–1800 oraz jego uczonych, a także namacalnym owocem myśli filozoficznej silhak. Król hołdował temu odłamowi konfucjanizmu, który w dużym skrócie można wyjaśnić jako praktyczne działania dla dobra ludzi i rozwoju technologii, wyżej cenione niż same filozoficzne rozważania. Główny architekt – Jeong Yak-yong – spisał się. Żadna inna twierdza koreańska nie posiadała takich rozwiązań i udogodnień. Wymienić starczy nowoczesną konstrukcję murów z cegieł i kamienia, zdolną wytrzymać ostrzał broni palnej i kule armatnie czy użycie przy budowie machin w typie żurawi budowlanych. Fortyfikacja powstała w mniej niż trzy lata, co nawet na dzisiejsze czasy jest całkiem dobrym wynikiem.

Widok na Suwon z góry Paldalsan


Zlane potem docieramy na szczyt schodów, gdzie rozpoczyna się wygodny szlak, biegnący wzdłuż murów. Tu można swobodnie prowadzić wózek, chociaż i tak największą atrakcją jest spacer tuż przy blankach, po dużo węższej i nieco wyboistej ścieżce, śladami wszystkich dawnych strażników tej fortyfikacji. Widok wynagradza trudy wspinaczki. Już z tego punktu góry Paldalsan można podziwiać miasto rozciągające się w dole oraz biegnące w dal zakręty muru. Z góry dobrze widać współczesny Suwon, który pieszczotliwie nazywam „hultajskim” – morze ciasno ułożonych szarych, niezbyt ładnych budynków. Nie znaczy to jednak, że pomiędzy nieciekawą infrastrukturą miasta turysta nie znajdzie interesujących miejsc, wartych odkrycia.

Z dziecięcym wózkiem ciężko zwiedzić wszystkie interesujące nas punkty twierdzy, dlatego po pokonaniu części trasy rezygnujemy i dalsze zwiedzanie odkładamy na inny raz.

Paldalmun – wyruszamy w trasę

Twierdzę w całości zdobywamy z Angeliką rok później, tym razem same. Spacer wzdłuż całej długości murów, od jednego do drugiego krańca, zajmuje około trzech godzin.

Brama Paldalmun

Dystans od stacji kolejowej i stacji metra Suwon do twierdzy Hwaseong można pokonać  w około pół godziny pieszo lub w kilka minut autobusem. Dowiezie on nas pod bramę Paldalmun.  
Tu też zaczynamy zwiedzanie. Paldalmun (kor. 팔달문) będąca niegdyś południową bramą twierdzy dziś stoi odrębnie jak wyspa pośrodku skrzyżowania ruchliwych ulic Suwonu.  Cztery bramy są według mnie najbardziej spektakularnymi obiektami twierdzy – masywne, koliste konstrukcje zwieńczone są dwukondygnacyjnymi posterunkami straży. Wrota bramy osłania półkolisty mur tak, że podjechać pod nie można tylko z boku lub z przodu, przez stosunkowo wąski przejazd. Czemu tak? Konstrukcja uniemożliwiała podprowadzenie pod bramę i rozpędzenie tarana. Już widzę, jak Jeong Yak-yong uśmiecha się pod wąsem, zadowolony ze swego projektu.

Kilkadziesiąt metrów dalej nasze szerokie złowieszcze schody znaczą początek linii murów. W stojącej nieopodal budce Informacji pobieramy mapki trasy i już można ruszać. Tym razem łatwo wspinamy się na sam szczyt i wędrujemy dalej, podziwiając roztaczające się z obu stron muru widoki.

Trauma króla Jeongjo

Po krótkim spacerze docieramy do pierwszej tu na górze znaczącej atrakcji, czyli Dzwonu Powinności Synowskiej. W obszernej altanie z charakterystycznym dla epoki zdobionym dachem wisi ogromny dzwon. W środku nie ma serca – aby wydobyć dźwięk należy uderzyć o powierzchnię wiszącym obok wielkim balem. Nie jest trudno go rozhuśtać i zadzwonić, jednak rozrywka ta podlega opłacie. Obok altany stoi kasa. Za 1000 lub 2000 wonów (w zależności od liczby osób w grupie) w dzwon można uderzyć trzy razy – pierwszy raz w intencji zdrowia rodziców, drugi – zdrowia reszty rodziny, trzeci – za swój własny rozwój i dobrobyt. No właśnie, co z tą dziwną nazwą i biciem w dzwon z myślą o rodzicach? Tu dochodzimy do historii powstania całej twierdzy i do rodzinnego dramatu króla założyciela. Na życie przyszłego króla Jeongjo cień rzuciła śmierć jego ojca, następcy tronu, księcia Sado.

Dzwon Powinności Synowskiej

W tym czasie rządy sprawował dziad naszego władcy król Yeongjo. Historycy nie są zgodni, dlaczego skazał swego syna na śmierć. Jedni twierdzą, że Sado był chory psychicznie i agresywny, według innych padł ofiarą spisku sił walczących o władzę na dworze. Niezależnie od przyczyny niefortunny syn króla skończył życie w bardzo wyrafinowany sposób. Nie była to zwykła dekapitacja, o nie! Prawo zakazywało takiej kary dla członka rodziny królewskiej. Dodatkowo, gdyby uśmiercono Sado jako przestępcę, śmierć lub banicja spadłyby również na jego żonę i dzieci. Yeongjo wpadł więc na pomysł. Przy asyście dworu książę został zamknięty w skrzyni na ryż, aby umrzeć w niej z głodu i wyczerpania. Jego agonia trwała 7 dni. Można sobie wyobrazić przerażenie i żal kilkuletniego księcia Jeongjo, kiedy zobaczył jaki los spotkał jego ojca.  Z reakcji i późniejszych poczynań władcy można wnioskować, że – szalony, czy nie – dla niego Sado musiał być rodzicem dobrym i godnym miłości.

Król Jeongjo nigdy nie wyzbył się traumy spowodowanej brutalną śmiercią ojca. Kiedy tylko w dorosłym wieku objął tron, przywrócił księciu Sado dobre imię i postanowił sprawić mu naprawdę godny pochówek. Podobno zasiadł na tronie ze słowami: „Jestem synem księcia Sado”. Wyobraźcie sobie miny urzędników, którzy przed laty przyczynili się do wyroku śmierci! Niewesołe! Szczątki królewskiego rodzica przeniesiono z góry Baebongsan w Yangju na teren Suwonu, a nieopodal władca rozkazał budowę potężnej twierdzy. Podobno przybył tu ze stolicy, by z wszelkimi honorami odwiedzić grób ojca aż 13 razy.
Twierdza jest więc niejako strażnikiem miejsca pochówku oraz pomnikiem pamięci księcia Sado, a także dowodem synowskiego oddania króla Jeongjo. Nie dziwi już wymyślna nazwa dzwonu bijącego na jej murach.


Nie do zdobycia – architektura twierdzy Hwaseong

Podczas trzygodzinnego spaceru chcąc, nie chcąc, zdobywamy nieco wiedzy na temat koreańskiej architektury obronnej. Czym więc może się pochwalić nasza twierdza?
  •      Jangdae 장대- posterunki dowództwa

W najwyżej położonym punkcie murów, na szczycie góry Paldalsan – najlepszy punkt orientacyjny, z którego widać okolicę – stoi pawilon Seojangdae, jeden z posterunków dowództwa. Turyści mogą wejść do środka lub na zewnątrz podziwiać panoramę miasta. Tuż obok stoi konstrukcja zwana nodae, czyli wysoki podest z cegły, który umożliwiał jeszcze lepszą widoczność i ostrzał wroga. Spoglądamy w dół, gdzie u stóp góry rozpościera się szeroki plac tętniący życiem oraz pałac królewski Hwaseong Haenggung, o którym będzie mowa później. Chwilowo nadal jesteśmy wysoko ponad pałacem i nie pozostaje nam nic innego, jak iść dalej wzdłuż linii murów. Oczywiście po odbiciu pamiątkowej pieczątki z wizerunkiem twierdzy, którą można zrobić w małym automacie niedaleko pawilonu.

Pawilon Seojangdae na pierwszym planie i nodae w tle

  •      Mun - bramy

Na szlaku mijamy kolejne po Paldalmun bramy:  Hwaseomun – Bramę Zachodnią,  Janganmun – Bramę Północną i Changnyongmun - Bramę Wschodnią, wszystkie równie imponujące. Majestatyczne konstrukcje są  integralną częścią murów i posiadają wspomniane wcześniej półkoliste osłony wrót oraz dwa piętra strażnicy. Schodzimy do stóp każdej bramy, by obejrzeć całość budowli. Wchodzimy z powrotem na mury. Budynki są niezwykle masywne i wygląda na to, że naprawdę sprawiłyby nie lada kłopot starającej się je sforsować armii.
  •       Jokdae 적대 i poru 포루 – poza linią muru

Bramę Północną flankują konstrukcje zwane jeokdae, czyli części muru wystające poza jego linię, wyposażone w otwory strzelnicze. Na podobnej zasadzie działają konstrukcje zwane poru, z tym że na tych fragmentach muru stoją wieże.

Linia murów z wieżą obronną w tle

  •       Ammun암문 – sekretne przejścia

Oprócz czterech głównych bram mur posiada tajemne przejścia zwane ammun. Są to małe, ukryte bramy, którymi można było transportować jedzenie i inne potrzebne obrońcom twierdzy materiały. Na wszelki wypadek przejścia są tak małe, że mieści się w nich tylko jeden jeździec na koniu.
  •       Gangnu 강누 – wieże obserwacyjne

Podczas wędrówki mijamy cztery wieże usytuowane w bardzo dogodnych miejscach, gdzie ukształtowanie terenu pozwala na doskonałą widoczność, daleko poza obszar twierdzy.

Wieża obserwacyjna


Najbardziej klawy widok w mieście

Szlak wiedzie nas dalej do najbardziej chyba malowniczej części murów – bramy Hwahongmun (kor. 화홍문). Pomimo nazwy jest to bardziej most niż brama i na pewno nie przypomina warownych konstrukcji, które oglądałyśmy przed chwilą. Ustawiony na łukach długi budynek pozwala przejść na drugą stronę strumienia Suwoncheon (kor. 수원천). Można też przy okazji spojrzeć w dół na płynącą wodę i powieść wzrokiem za jej biegiem w głąb historycznej części Suwonu. Gdyby nowoczesne budynki nie przesłaniały widoku, hen hen w dali można by pewnie wypatrzeć bramę Paldalmun, od której zaczęliśmy nasze zwiedzanie.

Brama Hwahongmun


Tuż za bramą-mostem wyłania się mały staw Yongji (kor. 용지), a przy nim siedziba dowództwa. Od dawna nikt tu niczym nie dowodzi, ale miejsce jest uważane za jedną z najpiękniejszych scenerii w mieście. Tak samo zresztą jak tęcza powstająca ponoć często w bryzie wody przepływającej przez siedem łuków pod bramą Hwahongmun.  Tęczy nie widać, idziemy dalej. Mury już dawno łagodnie zeszły w dół po zboczu góry i teraz ciągną się wśród współczesnych budynków. Wokół nas – nowoczesny Suwon. Parę metrów w dole widzimy szkołę i kręcące się w jej pobliżu dzieci w charakterystycznych szkolnych mundurkach.


Czy turyści mogą strzelać? Co dymi na murach? I jak się siedzi w skrzyni na ryż? Dalszy opis twierdzy Hwaseong oraz pałacu Hwaseong Haenggung w drugiej części tekstu.

Komentarze