![]() |
Wyspy Dokdo na Morzu Wschodnim fot. pixabay |
CODZIENNOŚĆ
To jest nasza ziemia! – wyspy Dokdo w życiu Koreańczyków
Seul, Suwon 2014, 2019
독도는 우리땅 (Dokdo nyn uri ttang) ‒ mówią
Koreańczycy – „Dokdo to nasza ziemia”. W tej kwestii panuje zgoda nawet między
Północą i Południem. Jest tylko jeden front – koreańsko-japoński, a spornym
kawałkiem ziemi jest sławna już wyspa Dokdo, leżąca na Morzu Wschodnim
(Japońskim). Każdy, kto interesuje się z kulturą koreańską, prędzej czy później
zetknie się z tym tematem. Dokdo ‒ sporny ląd, kolejna kość niezgody między
dwoma narodami. Dokdo – sprawa narodowa.
Spór o Dokdo – jak to się zaczęło?
Dokdo (kor. 독도, 獨島, Dokdo „samotne wyspy”; jap. 竹島,
Takeshima, „wyspy bambusowe”; ang. Liancourt Rocks) to grupa ok. 90 wysepek, z których
główne i największe to Seodo (pow. 8,864 ha)
i Dongdo (7,33 ha.) Wysepki
leżą w odległości ok. 215 km od wybrzeży Półwyspu Koreańskiego i 87 km od najbliższej dużej wyspy koreańskiej Ulleungdo. W pogodne dni, przy dobrej przejrzystości powietrza, można stamtąd
obserwować Dokdo gołym okiem. Teren aktualnie znajduje się pod kontrolą i
administracją Korei Południowej, ale prawa do niego roszczą sobie obaj skłóceni
sąsiedzi – Korea i Japonia. Według Korei jest to część prowincji Gyeongsan,
według Japończyków część prefektury Shimane.
![]() |
Położenie wysp Dokdo |
Spór trwa prawdopodobnie od czasów zakończenia
okupacji japońskiej w Korei w 1945 r. Po zakończeniu II Wojny Światowej przegrana
Japonia musiała pod przymusem państw zwycięskich opuścić zajęte wcześniej
ziemie Korei, jednakże jeden teren stanął pod znakiem zapytania. Japończycy
uznali, że Takeshima od zawsze była ziemią japońską, dlatego też nie muszą
wycofywać się z tego miejsca. Koreańczycy na odwrót, uważają wyspy za swoje
odwieczne ziemie i z oburzeniem reagują na te roszczenia.
Obie strony mocno
stoją na swoich barykadach, choć pozycja Korei wydaje się być tu silniejsza –
po pierwsze to oni kontrolują wyspy, po drugie w przeciwieństwie do sąsiadów
legitymują posiadanie ziemi starymi dokumentami, jeszcze z czasów Zjednoczonego
Królestwa Shilla (668–935 n.e.) Ponadto w 1900 r. Cesarstwo Korei potwierdza
posiadanie wysp, włączając je oficjalnie w powiat Ulleung. Tymczasem Takeshima
nie pojawia się na żadnych z wczesnych japońskich map. Japonia kieruje wzrok na
Dokdo dopiero w 1905 r. podczas wojny z Rosją i postanawia zdobyć ją dla swych
celów militarnych, wydając dokument przejęcia kontroli nad wyspą. Papier
określa ją jako „terra nullius”, czyli ziemię niczyją. Jeśli zaś w pojęciu
ówczesnych Japończyków ziemia była niczyja, nie była też japońska.
![]() |
Makieta wysp Dokdo, Seul, stacja metra Sicheong |
Dokdo stale w naszych myślach
Kłopotliwa wyspa jest stale obecna w
myślach Koreańczyków i wciąż przypomina o swojej obecności. Trudno zresztą o niej
zapomnieć, skoro problem uwydatnia się na billboardach i wtłacza się do głów dzieci
już w wieku przedszkolnym.
Tego roku, kiedy przybywam do Korei, w
pokoju dziecięcym wita mnie ustawiona na szafce makieta, wykonana z papieru i
pieczołowicie pomalowana farbkami. Przypatruję się zielonym kształtom
wystającym z morza niebieskiej farby. Dokdo. Makieta należy do Siostrzenicy i
została wykonana na zajęciach plastyki. Oczywiście po dokładnym objaśnieniu,
gdzie leży wyspa i czemu jest taka ważna.
Przebywając w centrum Seulu, zaczynam
się zastanawiać, czy stało się coś, co zaogniło sytuację na wyspach, kiedy na
wielkim banerze widzę znajome zdjęcie i podpis, jakże by inaczej, „Dokdo to
nasza ziemia”. Ale nie, to chyba tylko tak dla dekoracji. Baner wisi na budynku organizacji Dokdo Academy zajmującej się edukacją młodzieży w rzeczonym temacie. Na stacji metra
Sicheong ponownie witają mnie znajome wyspy – tym razem jest to profesjonalna,
duża makieta Dokdo wyeksponowana w gablocie. Detale oddano z dużą
pieczołowitością, można się więc przyjrzeć topografii i rozmieszczeniu
infrastruktury na dwóch głównych wyspach, a z opisu dowiedzieć geograficznych
detali. Ot, taka „przypominajka”, gdyby ktoś zapomniał o spornej ziemi w pędzie
codziennego życia, pomiędzy biurem, domem i cafe latte.
Dokdo Academy - organizacja edukująca młodzież w temacie wysp Dokdo |
Jakiś czas później kupuję w
supermarkecie słownik ideogramów hanja przeznaczony dla dzieci. Słownik jest
kolorowy i przyjazny, ponieważ ma zaznajomić ze znakami najmłodszych – na
każdej rozkładówce po lewej stronie znajduje się znak hanja i jego tłumaczenie,
po prawej kolorowa ilustracja. Słownik odpowiedni dla dzieci, a więc i dla
uczących się obcokrajowców, dobra nasza! Kiedy zadowolona wertuję książeczkę, na
stronie 104 odnajduję znak „Hanguk” (kor. 한국) oznaczający
Koreę. Na obrazku obok ludzik z zaciętą miną stoi na wysepce pośród morza i
dumnie unosi w powietrze koreańską flagę. W ziemię obok jego stóp jest wbita
tabliczka, na niej wyraz „Dokdo”. Dokdo – oto pierwsze miejsce, które ma się
kojarzyć dzieciom ze swym ojczystym krajem.
Pytam Wonju i Hwajin, czy za ich
szkolnych czasów na lekcjach pojawiał się temat Dokdo.
– Nic takiego nie pamiętam – mówi
Wonju – w szkole nikt mnie o tym nie uczył.
– W szkole nie było tego tematu –
potwierdza Hwajin – Ale i tak wszyscy wiedzieli, co się tam dzieje. W
telewizji, w gazetach, wszędzie można było znaleźć informacje o Dokdo prawie
codziennie.
Widzę, że dla Koreanek temat jest
ważny. Niby rozmowa jest swobodna, a jednak widzę po nich napięcie, gotowość do
odparcia niewygodnych pytań.
– To jest kawałek naszego kraju –
podkreśla Wonju – Jakbyś się czuła, gdyby ktoś nagle zabrał Twoją własną rzecz?
Pytam Hwajin, jakie znaczenie, poza
symbolicznym, mają wyspy Dokdo dla Koreańczyków. Odpowiedź nie zaskakuje –
teren morski wokół wysp wchodzi w tym momencie w strefę ekonomiczną Korei.
Znajdują się tam rezerwy naturalnego gazu, a wody obfitują w wiele gatunków ryb
oraz innych stworzeń morskich i jadalnych wodorostów. Symbol ma więc też
przyziemne znaczenie ekonomiczne. Jest o co walczyć.
Po drugiej stronie barykady
Japończycy nie pozostają w tyle za
koreańskimi sąsiadami w podkreślaniu prawa do spornych wysp. W 2005 roku rząd prefekturalny
Shimane ustala 22 lutego Dniem Takeshimy. Od tego czasu co roku odbywa się
uroczystość, podczas której Japończycy wysuwają swoje żądania odstąpienia wysp,
a Koreańczycy urządzają wzmożone protesty. Dzień Takeshimy zyskuje nawet
maskotkę – ładną dziewczynę z pędami bambusa we włosach. Wydaje się jednak, że
przeciętni Japończycy nie myślą o wyspach tak wiele jak Koreańczycy. W 2009 r.
w mediach japońskich ukazuje się propagandowy film animowany, w którym słodka
japońska dziewczynka opowiada o krzywdach wyrządzonych Japonii – sąsiedzi
zabierają jej wyspy: Rosjanie Kuryle, Koreańczycy Takeshimę, Chińczycy i
Tajwańczycy Senkaku. „Pokrzywdzona” dziewczynka apeluje do obywateli Japonii,
by więcej myśleli o zagrabionych wyspach, walczyli o nie i podpisywali petycje.
Wygląda na to, że według agitatorów rządu Japończycy nie walczą dostatecznie
mocno.
Tymczasem Koreańczycy nie tracą
czujności i trzymają nad ukochaną Dokdo ścisłą kontrolę. Na Dongdo stale
stacjonuje oddział koreańskiej Policji i wojska. Rotacyjnie pomieszkuje tam też
personel Ministerstwa Spraw Morskich i Rybołóstwa oraz latarnicy. Na Seodo
przebywa dwoje stałych mieszkańców – jest to koreańskie małżeństwo w starszym
wieku, Kim Seong Do i jego żona Kim Shin Yeol. Jednakże ponad 900 obywateli
Korei oraz 2000 obywateli Japonii również oznacza w dokumentach Dokdo jako
adres zamieszkania. Dodatkowo koreańskie sieci telekomunikacyjne SK Telecom,
KTF i LG Telecom zamontowały na wyspach swoje stacje, by pokryć obszar
bezprzewodową siecią telefoniczną. Dokdo nie ma regularnego połączenia ze
stałym lądem, ale przy dobrej pogodzie docierają tu promy z pobliskiej
Ulleungdo. Dzięki temu wyspy odwiedza około 2 tysiące turystów rocznie.
![]() |
Notes kupiony w miejscowym papierniku |
Oprócz uznawania wysp za swój adres
zamieszkania, obywatele obu stron organizują różne wydarzenia, mające na celu
potwierdzenie przynależności lub zwrócenie uwagi świata na spór. I tak na
przykład w 2005 r. pewna południowokoreańska para bierze na Dokdo ślub, a w
2006 roku pięciu koreańskich rowerzystów –„jeźdźców z Dokdo” – wyrusza na
światowy rajd, podczas którego zwracają uwagę obywateli innych krajów na swój
problem. Podczas powtarzających się co jakiś czas protestów Koreańczyków dochodzi
nawet do ekstremalnych sytuacji, jak samospalenie lub celowe odcięcie sobie palców
(całe szczęście to chyba jednostkowe sytuacje).
K-pop w cieniu Dokdo
Wyspiarskiego tematu nie jest w stanie uniknąć także
koreański showbiznes. W 2012 roku krytyka spada na idolki z zespołu Kara, które
podczas promocji swojego comebacku w Korei nie potrafią jasno odpowiedzieć na
znienacka zadane pytanie: „Jeśli ktoś spyta, czy Dokdo to japońska ziemia, co
odpowiecie?” Zmieszane piosenkarki milczą, wzbudzając wściekłość wielu fanów i
prasy. K-pop to biznes. Niezależnie co myślą dziewczęta, mają mnóstwo promocji
i koncertów w Japonii. Nie chcą zrażać do siebie japońskiej publiki nieostrożną
odpowiedzią, wolałyby nie poruszać niewygodnego politycznego tematu. Nie tak
zachowawczej reakcji oczekują jednak koreańscy rodacy. Magiczne słowo „Dokdo”
rozpala ogień w sercach ludzi, którzy zalewają
idolki komentarzami w stylu „Dokdo to nasza ziemia – czy to tak trudno
powiedzieć?” lub „Występujecie w Japonii, ale pamiętajcie, że jesteście
Koreankami. Czy tak bardzo kochacie pieniądze?”. Podobne pytania spotykają
również idolkę BoA i innych celebrytów.
Rok
2012 ogólnie przynosi więcej napięć w temacie wysp. Dziennikarze zastanawiają
się nawet, jak bardzo sytuacja polityczna wpłynie na k-pop i zadają to pytanie dziesięciu
działaczom w branży. Sześciu odpowiada, że raczej nie wpłynie, czterech ma duże
obawy. Jak widzimy dzisiaj hallyu (kor. 한류 „koreańska fala”, czyli popkultura koreańska)
w Japonii trzyma się mocno i żaden kryzys polityczny jej nie pokonał. Trzeba
jednak pamiętać, że koreański pop ma w Kraju Kwitnącej Wiśni tyle samo fanów,
co przeciwników.
W formie żartu
To, co dla wielu dorosłych jest źródłem napięcia i
niepokoju, dla dzieci, tak jak wszystko inne, może się stać obiektem kpin i
zabawy. Przedszkolaki, na których barki opiekunowie nakładają narodowy problem
Dokdo, włączają go w obszar swoich
dziecięcych żartów. Na zrozumienie powagi narodowego symbolu oraz wykształcenie
frustracji i żalu do Japończyków przyjdzie czas za kilka lat. Pewnego dnia Unni
trafia na zajęcia klasy przedszkolnej, kiedy nauczycielka powtarza małym
podopiecznym frazes nie do zdarcia: „Dokdo to nasza ziemia!” Siedzące z tyłu
grupy dziecko ku uciesze kolegów powtarza zaś rytmicznie „Takeshima,
Takeshima”.
Niejeden raz na korytarzach hagwonów słyszy też jak szkolni
koledzy żartują: 독도, 일본 땅 „Dokdo,
Ilbon ttang!”– Dokdo, japońska ziemia.
Fakty historyczne pochodzą ze strony:
Takeshima!
OdpowiedzUsuńYou little rebel! ;)
Usuń